Ta książka to opowieść. Od pierwszych słów pochłania bez reszty, towarzyszy temu uczucie zanużania się w tajemniczą toń spokojnego jeziora. Otacza nas ciepło i znajome miejsca, opowieść rozwija się powoli, przesiąkamy nią. Nie potrafię wymarzyć sobie lepszego miejsca na snucie opowieści, niż antykwariat po sufit wypełniony książkami, pachnący starym papierem, oświetlony ciepłym blaskiem kominka. Główna bohaterka miała to szczęście, że antykwariat ten jest jej domem, a posiadający tajemną wiedzę antykwariusz - jej ojcem. Czy to nie wspaniałe móc w bezsenną noc zejść po schodach do sklepiku pełnego książek i wybierać spośród tysięcy woluminów? Lub zajrzeć do starej szafy, która skrywa w sobie najrzadsze i najcenniejsze egzemplarze? Jeżeli istnieje gdzieś na świecie taka córka antykwariusza - pamiętaj kobieto jaką jesteś szczęściarą! Dobrze, wracając na ziemię, samo mieszkanie w antykwariacie i szperanie w książkach to nie cała opowieść. Ta zaczyna się dopiero kawałek później, gdy do akcji wkracza ekscentryczna, tyraniczna, samolubna i niesamowicie kreatywna starsza pani. Jest powszechnie znaną i uwielbianą autorką książek, bestsellerów nawiasem mówiąc, która na pytanie o jej życie prywatne reaguje barwnie opowiedzianym łgastwem. Jej pomysłowość nie ma końca i tak każdego kolejnego dziennikarza raczy inną historyjką prosto z jej prywatnego zbioru opowiastek na każdą okazję. My poznajemy starszą panią w przełomowym dla niej momencie życia, gdy postanawia powiedzieć prawdę. Jako osoba zdecydowana i nieugięta nie zamierza opowiedzieć jej byle komu. Wybór pada na znaną nam już córkę antykwariusza, która jak się okazało popełniła kiedyś biografię dwóch dawniej znanych braci, która urzekła staruszkę. Młoda kobieta od tej pory zamieszkuje w rezydencji Pani Winter, owej niezwykle upartej pisarki. Tak, tutaj wkraczamy w opowieść rodem z baśni, gdzie jedna zagadka pogania drugą, nigdy nie wiemy co czai się za rogiem, ani dokąd zaprowadzą nas skomplikowane ścieżki w ogrodzie. Tajemnice przeplatają się w czasie, znajdujemy je jednocześnie w spisywanej opowieści o życiu Pani Winter jak i w wydarzeniach obecnych, gdy nasza bohaterka postanawia szukać dowodów na to, że starsza pani nie aplikuje jej kolejnej zmyślonej wersji swojego życia.
Książka kojarzy mi się z baśnią, ma zdecydowanie również charakter kryminału i to takiego w stylu Agathy Christie czy Conana Doyla - ze starym, tajemniczym domem prowadzonym przez służbę, z guwernantką i wiejskim doktorem, ogromnym ogrodem, o który dba ogrodnik, z bogatą rodziną, która ma swoje ciemne tajemnice. Jej lektura to balsam dla duszy, jest piękna, ciepła i tajemnicza, przywołuje wspomnienia - lub raczej wyobrażenia - o dawnych czasach, gdy życie biegło innym tempem, było jednocześnie pełne prostoty,ale i trudne. Zaliczam tę książkę do mojej elitarnej grupy opowieści idealnych :)
Pamiętnik Bibliofila
Na stronach książek mieszczą się historie i światopoglądy, ludzkie życia a nawet całe światy. To wszystko da się schować do damskiej torebki. Mylą się ci, którzy nie wierzą w magię.
środa, 22 października 2014
piątek, 29 sierpnia 2014
David Mitchell "Atlas chmur"
Popatrzmy na świat z perspektywy
gwiazd. Dla nich ludzkie stulecia to mgnienie oka,a sam ludzki rodzaj pojawił
się na ziemi szybko i może równie szybko zniknąć. „Atlas Chmur” ukazuje nam, do
czego może nas zaprowadzić ciągłe pragnienie ulepszania świata, robienia
wszystkiego szybciej, brania od życia więcej. W książce prześledzimy losy
bohaterów żyjących w różnych epokach i różnych miejscach na ziemi, splecionych
cienką nicią drobnych,acz znaczących zdarzeń.
Akcja w książce początkowo uporządkowana
jest chronologicznie – od czasów rejsu XIX- wiecznego statku, poprzez oddane
twórczości życie młodego kompozytora z lat 30tych. Następnie poznajemy
dziennikarkę walczącą z bezlitosną korporacją w latach 70tych, to znów zabawnego
staruszka Cavendisha i jego nieprawdopodobne perypetie, aż docieramy do
odległej przyszłości, gdzie ludzi dzieli się na konsumentów i ich produkowanych
taśmowo usuługujących. Na szczycie tej piramidy dziejów spotykamy Zachariasza,
żyjącego w świecie po upadku cywilizacji. Dalej zjeżdżamy już jak ze szczytu
góry – chronologia się odwraca i znów spotykamy poznanych wcześniej bohaterów.
Znamy już zakończenie tej historii, wiemy jak wygląda ziemia, po której stąpa
Zachariasz. Taka konstrukcja ciekawie wpływa na odbiór powieści.
O każdym z
wątków można by napisać wiele, jednak ja skupię się na ostatnim rozdziale
historii ludzi w „Atlasie chmur”. W tym miejscu ludzkość nie stawia sobie już
pytania „jak” – jak coś osiągnąć, jak udoskonalić, jak odkryć – tu stawia się
pytanie „czy” – czy w ogóle będzie jeszcze jakaś przyszłość? Pod koniec
historii Zachariasza miałam wrażenie jakby ich świat z każdą chwilą się
rozpadał, w wyobraźni widziałam kopułę błękitu, z której odpadają duże kawałki
nieba, a kamienie z gór sypią się lawinami, Zachariasz i Meoryn biegną, a spod
ich stóp osuwa się ziemia ( oczywiście w książce świat się nie rozpada ;))
Tutaj już nie chodziło o przetrwanie bohaterów, sprawa została postawiona na
ostrzu noża – lada chwila wszelka nadzieja zniknie – ludzkość wyginie,
przynajmniej ta oświecona jej część. Pamięć o dawnych czasach, gdy cywilizacja
kwitła, umrze wraz z ostatnim osobnikiem z oświeconego plemienia, a gdy umiera
pamięć, umiera też historia. Świat jakby powróci do punktu wyjścia – czy to nie
zabawne? Jaką pętlę zatoczył czas, jak zakpił z mądrych, cywilizowanych ludzi i
ich wynalazków. Siedzą teraz odziani w skóry przy ognisku tak, jak siedzieli
pierwsi ludzie, ich walutą są kozie skóry i garnki, ich prawem prawo
silniejszego, ich życiem płodzenie synów i znaczenie terytoriów. Opowieść
kończy się nim stanie się jasne, jaki los pisany jest ludzkości. Co jeśli nasze dzisiejsze życie popchnie
świat jak kostkę domina ku przyszłości, w której czeka tylko pustka?
Od zawsze fascynowało mnie snucie
rozważań o tym dokąd zmierzamy. Nasze
wyobrażenie o tym ,co nas czeka zmienia się z czasem i z tym jak zmieniamy się my,
albo raczej, jak my zmieniamy świat. Wells wyobrażał sobie ludzi podzielonych
na szczęśliwych, ale głupich mieszkańców powierzchni i przebiegłych, złych
istot z podziemi. Huxley widział człowieka zniewolonego przez system władzy,
pozbawionego tożsamości i emocji. David Mitchell spojrzał w nieco innym
kierunku, tam gdzie ludzie przetrwali upadek cywilizacji, ale ich los nie jest
jeszcze rozstrzygnięty. Siedząc w tej chwili w fotelu cieszę się, że to
wszystko znajduje się w sferze rozważań. My możemy dla rozrywki wymyślać takie
historie, ale czy za sto lat ludziom będzie jeszcze do śmiechu? ;)
piątek, 20 czerwca 2014
Za co kochamy Tolkiena?
O dziwo przeglądając książkowe fora natknęłam się na posty osób, których Tolkien nie zachwyca! Jak nie zachwyca, jak zachwyca?! Piszą nawet, że ich nudzi wręcz. Nie jestem w stanie tego zrozumieć, chociaż każdy oczywiście ma prawo do własnego zdania. Stąd moja chęć podzielenia się tym, za co ja kocham opowieści Tolkiena.
Właśnie opowieści. Magiczne obrazy malowane słowem, a słów Tolkien nie szczędził. Możliwe, że właśnie jego szczegółowe opisy krain Śródziemia, prastarych lasów,strzelistych gór, stepów sięgających aż po horyzont i mozolnej wędrówki jego bohaterów, w czasach, czy raczej w świecie, gdzie nie wynaleziono kolei i samochodów, być może to nuży niektórych czytających. Ze mną jest wprost przeciwnie. Wyjrzyjcie za okno - świat pędzi, ludzie biegną na autobus dojadając kupną kanapkę, bo nie starczyło czasu na zrobienie śniadania, po wielu godzinach pracy wracają do domu by paść przed telewizor i tak przesiedzieć resztę dnia, może ewentualnie przejadą się na zakupy do jakiegoś marketu. Gdzie tu czas na zauważenie świata, który nas otacza. Z własnego doświadczenia wiem, jak zaskakujące może okazać się zauważenie liści na drzewach, podczas gdy jest jeszcze zima - ale chwila moment, kalendarz mówi, że już kwiecień!
Teraz, gdy mam czas i wybieram sobie lekturę, mogę wziąć powieść współczesną, której akcja pędzi jak ten świat za oknem, gdzie nie ma czasu na to by przystanąć i podziwiać krajobrazy. Zdania są krótkie, wydają się ostre jak cięcie noża, przepędzają nas z jednej kartki na drugą, i tak dalej, i tak dalej, aż tu nagle koniec. Szybko przyszło, szybko poszło, można biec dalej. Wtedy sięgam po starszą literaturę, niekoniecznie nawet po dzieła Tolkiena, ale koniecznie po długą, kojącą opowieść. Odrywam się od codziennego życia, od współczesności, zanużam się w świat długich pieszych wędrówek. W świat, w którym wieści z odległych krain przekazywane są przez konnych wędrowców. Gdzie zima jest długa i sroga, a w kominku wesoło strzela ogień. Gdzie historia upamiętniana jest długą pieśnią przekazywaną przez wieki. Gdzie stworzenia z mitów i legend stąpają cieżko po lesie, a starsze są niż cokolwiek żyjącego na świecie. Gdzie las szumi, a szum ten niesie z sobą groźbę dla tych, którzy są mu nieprzyjaźni. Gdzie największym bogactwem człowieka są jego bohaterskie czyny i oddanie królowi.
Mogłabym wiele pisać o tym świecie, który jest zupełnie inny niż nasz, bo dzieli je nie tylko różnica w miejscu, ale i w czasie. Taka opowieśc to prawdziwa uczta dla wyobraźni. Pomyślmy teraz jak wielką wyobraźnią dysponował jej autor, który potrafił mówić wymyślonym językiem -ba! znał kilkanaście języków współczesnych - którego fascynowały legendy i mowy ludów już zapomnianych. Swoje książki pisał nawet kryjąc się w okopach podczas wojny. Możemy przypuszczać, że wymyślanie opowieści było dla niego lekarstwem na rzeczywistość. Czytanie ich jest teraz tym samym dla mnie.
![]() |
| Alan Lee's illustration |
Teraz, gdy mam czas i wybieram sobie lekturę, mogę wziąć powieść współczesną, której akcja pędzi jak ten świat za oknem, gdzie nie ma czasu na to by przystanąć i podziwiać krajobrazy. Zdania są krótkie, wydają się ostre jak cięcie noża, przepędzają nas z jednej kartki na drugą, i tak dalej, i tak dalej, aż tu nagle koniec. Szybko przyszło, szybko poszło, można biec dalej. Wtedy sięgam po starszą literaturę, niekoniecznie nawet po dzieła Tolkiena, ale koniecznie po długą, kojącą opowieść. Odrywam się od codziennego życia, od współczesności, zanużam się w świat długich pieszych wędrówek. W świat, w którym wieści z odległych krain przekazywane są przez konnych wędrowców. Gdzie zima jest długa i sroga, a w kominku wesoło strzela ogień. Gdzie historia upamiętniana jest długą pieśnią przekazywaną przez wieki. Gdzie stworzenia z mitów i legend stąpają cieżko po lesie, a starsze są niż cokolwiek żyjącego na świecie. Gdzie las szumi, a szum ten niesie z sobą groźbę dla tych, którzy są mu nieprzyjaźni. Gdzie największym bogactwem człowieka są jego bohaterskie czyny i oddanie królowi.
Mogłabym wiele pisać o tym świecie, który jest zupełnie inny niż nasz, bo dzieli je nie tylko różnica w miejscu, ale i w czasie. Taka opowieśc to prawdziwa uczta dla wyobraźni. Pomyślmy teraz jak wielką wyobraźnią dysponował jej autor, który potrafił mówić wymyślonym językiem -ba! znał kilkanaście języków współczesnych - którego fascynowały legendy i mowy ludów już zapomnianych. Swoje książki pisał nawet kryjąc się w okopach podczas wojny. Możemy przypuszczać, że wymyślanie opowieści było dla niego lekarstwem na rzeczywistość. Czytanie ich jest teraz tym samym dla mnie.
niedziela, 22 grudnia 2013
H. P. Lovecraft " Czyhający w progu" - opowiadanie złożone i dokończone przez Augusta Derletha
Styl prozy Lovecrafta jest jedyny w swoim rodzaju i z pewnością nie da się go podrobić. Na szczęście Derleth - korespondencyjny przyjaciel i wielki fan Lovecrafta - nie próbował go naśladować. Już po pierwszym zdaniu da się zauważyć, że opowiadanie napisał właśnie on, zostało zapewne złożone z urywków notatek i pomysłów mistrza. Po przeczytaniu muszę stwierdzić, że Derleth odwalił kawał dobrej roboty. Prawdą jest, co zauważył podobno sam Lovecraft, że chłopak ma talent do opowiadań grozy.
Opowiadanie na początku ma charakter kryminału. Dziedzic starej, spowitej złą sławą posiadłości powraca w rodzinne strony, przed setką lat opuszczone przez ostatniego przodka. Okoliczni mieszkańcy omijają to miejsce z daleka, pamiętając przekazywane przez pokolenia legendy o nocnych hałasach i ludziach znikających w lesie przy domu zwanym domem Billingtonów. Przybyły z Londynu dziedzic, Ambrose Dewart wraz z dokumentami dotyczącymi posiadłości otrzymuje w spadku niepokojące instrukcje, zakazujące wołania na wzgórzach, błagania wśród kamieni i naruszania wieży znajdującej się w lesie za domem. Dewart postanawia rozwiązać tę zagadkę i szperając w starych księgach z biblioteki Billingtona dowiaduje się rzeczy nieprawdopodobnych, w które trudno mu uwierzyć. Nie zauważa nawet, że czyhające zło jest coraz bliżej i wydarzenia sprzed setki lat dzieją się znów, na jego oczach. Co ciekawe relacje ze strony Dewarta w pewnym momencie się urywają i narrację przejmuje jego kuzyn z Bostonu. W miarę jak sytuacja w domu Billingtonów staję się coraz bardziej niebezpieczna w sprawę zaangażowany zostaje profesor, antropolog, który jako jedyny nie wątpi w prawdziwość pradawnych legend.
Te przeskoki w narracji wzmagają wrażenie rozprzestrzanienia i zgubnego działania grozy, która swe źródło ma w dziwnej, starej wieży. Czyha w jej progu uśpiona, gotowa do powrotu na Ziemię i uczynienia z niej piekła dla tak błahych istot, jakimi są ludzie.
August Derleth (1909 - 1971) był wszechstronnie uzdolnionym pisarzem, bardzo płodnym, napisał ponad 150 tomów dzieł literackich - poezji, powieści historycznych i oczywiście horrorów. Od 1925 roku korespondował z Lovecraftem aż do jego śmierci w 1937 roku, jednak nigdy się nie spotkali. Derleth jako jeden z niewielu uważał Lovcrafta za wielkiego twórcę,dlatego zapragnął wydać i rozpowszechnić jego dzieła. Założył w tym celu wydawnictwo Arkham House specjalizujące się w literaturze grozy i fantasy. O historii wydawnictwa i książkach przez nie wydanych można przeczytać w Thirty Years of Arkham House,1939-1969: A History and Bibliography. [Ze wstępu do: Obserwatorzy spoza czasu; Zysk i S-ka]
Te przeskoki w narracji wzmagają wrażenie rozprzestrzanienia i zgubnego działania grozy, która swe źródło ma w dziwnej, starej wieży. Czyha w jej progu uśpiona, gotowa do powrotu na Ziemię i uczynienia z niej piekła dla tak błahych istot, jakimi są ludzie.
August Derleth (1909 - 1971) był wszechstronnie uzdolnionym pisarzem, bardzo płodnym, napisał ponad 150 tomów dzieł literackich - poezji, powieści historycznych i oczywiście horrorów. Od 1925 roku korespondował z Lovecraftem aż do jego śmierci w 1937 roku, jednak nigdy się nie spotkali. Derleth jako jeden z niewielu uważał Lovcrafta za wielkiego twórcę,dlatego zapragnął wydać i rozpowszechnić jego dzieła. Założył w tym celu wydawnictwo Arkham House specjalizujące się w literaturze grozy i fantasy. O historii wydawnictwa i książkach przez nie wydanych można przeczytać w Thirty Years of Arkham House,1939-1969: A History and Bibliography. [Ze wstępu do: Obserwatorzy spoza czasu; Zysk i S-ka]
Ciekawe strony:
http://hppodcraft.com/ - podcast związany z twórczością Lovecrafta
http://www.hplovecraft.pl/ - świetna polska strona związana z twórczością Lovecrafta
http://hppodcraft.com/ - podcast związany z twórczością Lovecrafta
http://www.hplovecraft.pl/ - świetna polska strona związana z twórczością Lovecrafta
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)



